No więc stało się. Doszedłeś do wniosku, że za mało zarabiasz. Pewnie inaczej nie czytałbyś tego artykułu. Co zrobić, żeby dostać podwyżkę? Liczenie na to, że ktoś cię zauważy i podniesie pensję, raczej nic ci nie da. Więc co zrobić?

Dla wyjaśnienia: przyznam się, że w każdej pracy, w której byłem, cisnąłem, żeby jak najwięcej zarabiać. Może to jakieś skrzywienie charakteru, nie wiem. W którymś momencie, przy kolejnej podwyżce zrobiłem sobie listę kilku zasad, których się trzymam. I które sprzyjają podwyżkom.

Oto one.

Szukaj pracy w Centrach Zysku

W każdej organizacji są działy (departamenty, wydziały – w zależności od organizacji), które zarabiają pieniądze. Praktycznie zawsze jest to dział sprzedaży – bo od niego bezpośrednio zależy dopływ pieniędzy. Często jest to też dział obsługi kluczowych klientów którzy, zgodnie z zasadą Pareto, zapewniają 80% przychodów. W niektórych organizacjach są też małe zespoły bezpośrednio pracujące z zarządem. Często są to też zespoły, które realizują kluczowe projekty, bezpośrednio doglądane przez zarząd.

A co w budżetówce? Tam też są takie centra. Na przykład w urzędzie miasta kluczowe jest często biuro prasowe. Jest odpowiedzialne za kontakty z prasą, a to bezpośrednio przekłada się na popularność prezydenta miasta i jego szanse na reelekcję. Więc prezydent bardzo dba, żeby jego biuro prasowe dobrze działało.

Każde takie miejsce to Centrum Zysku organizacji. I tam warto się przenieść, jeżeli zależy ci na dużych zarobkach.

Tak przy okazji: napisałem książkę. Jeżeli masz więcej niż 10.000 zł oszczędności, jej przeczytanie Ci się opłaci

Majątek jak skała. Jedyna książka o tym, jak w praktyce ochronić swoje oszczędności przed inflacją. Same konkrety. Bez ściemy

Dlaczego?

Takie działy najczęściej mają bezpośredni kontakt z zarządem. O problemach, które tam powstają, kierownictwo organizacji szybko się dowiaduje. Takim problemem będzie na przykład ważny pracownik (czyli ty), który zamierza odejść do innej pracy.

Jak zareaguje zarząd, kiedy dowie się, że na przykład odchodzi jeden z trzech pracowników odpowiedzialnych za kontakt z dużym klientem, zapewniającym 60% sprzedaży?

  • „Oj, żeby coś się tam nie popsuło.”
  • „Może tam są w dziale jakieś problemy? Przyjrzyjmy się.”
  • „2500 podwyżki to może i sporo, ale zbliżamy się do podpisania pięcioletniej umowy na 100 milionów. Lepiej dać, niż ryzykować, że coś się posypie.”

Żaden kierownik nie lubi, jak w takim kluczowym dziale pojawiają się problemy, bo takie problemy zagrażają jego najważniejszym celom. Dlatego kiedy pracujesz w Centrum Zysku masz znacznie większą szansę na podwyżkę, niż w jakimkolwiek innymi miejscu.

Nie każdy pomysł na biznes jest dobry. Jak znaleźć właściwy? Zrobiłem o tym krótki kurs PERFEKCYJNY pomysł na biznes.

Unikaj miejsc, które nikogo nie obchodzą

Z jednej strony skali są więc Centra Zysku. Co jest z drugiej?

Miejsca, które Nikogo Nie Obchodzą (w skrócie NNO).

Czyli na przykład magazyn. Albo centrum zwrotów. Albo BHP. Nie zrozum mnie źle – te działy są potrzebne dla funkcjonowania organizacji. Nie umniejszam w żaden sposób ich roli.

Jednak szczerze – pracując tam, nie oczekuj podwyżek.

Kierownictwo może nawet do końca nie wiedzieć o istnieniu twojego działu (albo wydziału, albo centrum). A już prawie na pewno nie wie o TWOIM istnieniu.

  • Berrolia
  • berrolia-luxury
  • berrolia-bezpieczenstwo

A przy okazji... Na tym blogu piszę sporo o zakładaniu firmy. Sam założyłem od zera firmę Berrolia, która robi wypasione samochodowe uchwyty na telefon.

Jak więc zareaguje zarząd, kiedy dowie się, że odchodzi jeden z trzech pracowników Działu Zwrotów? (O ile w ogóle się dowie.)

  • „Hm.. Naprawdę? Trzeba dać ogłoszenie na Jooble albo na Jobsorę

I tyle..

Praca w miejscach NNO może być ciekawa i potrzebna. Jednak jako pracownik nie masz żadnej dźwigni na swoich przełożonych. Nie ma sytuacji, w której od ciebie zależy „być albo nie być” instytucji. A skoro tak, to twoja podwyżka na stercie spraw do załatwienie zawsze będzie leżała na samym dole.

Czy masz inne opcje?

Wiesz, że osoba, która dobrze zna angielski zarabia więcej w dziale, który nie ma żadnych kontaktów z zagranicą? I że programista Javy zarabia więcej, kiedy zna się na innych technologiach, nawet jeśli ich w swojej pracy nie używa?

Może to się wydawać absurdalne, ale ma swoją ważną przyczynę. Pracodawca nie lubi, kiedy mu odchodzi pracownik, bo to powoduje konkretne koszty:

  • przestoju w pracy
  • poszukiwania innej osoby
  • szkolenia tego nowego pracownika
  • ryzyka, że ostatecznie okaże się on do niczego (co jest zaskakująco częste) i trzeba będzie szukać od nowa, podczas gdy robota stoi.

Dlatego kierownictwo woli zapłacić więcej pracownikowi, który już jest, żeby tylko nie odchodził. I właśnie tu pokazują się wyraźne różnice między dwiema grupami ludzi.

  • Jest jedna grupa pracowników, którzy mają umiejętności cenione przez innych pracodawców. To może być dobra znajomość języków obcych (nie tylko angielskiego, ale też nietypowych, jak czeski czy rosyjski), ale też uprawnienia na wózek widłowy czy umiejętność projektowania graficznego. Jak się łatwo domyśliłeś, ludzie z tej grupy łatwiej znajdują pracę gdzieś indziej.
  • Jest też druga grupa, która zna się tylko na tym, co teraz robi. Jeżeli odejdą, nie będzie im łatwo znaleźć inną pracę. Jest tak dlatego, że ich kwalifikacje są niskie, albo bardzo wąskie.

Każdy kierownik wie, kto z jego zespołu należy do której grupy. I oczywiście chętnie da podwyżkę tym z grupy pierwszej, bo woli nie ryzykować utraty pracownika.

A tym z grupy drugiej pokaże figę z makiem. Bo wie, że ktoś z wąskimi kwalifikacjami wcale łatwo pracy nie znajdzie. A skoro nie, to nie ma co się obawiać, że odejdzie.

Więc po co mu dawać podwyżkę?

Co jeszcze?

To, co napisałem powyżej, nie wyczerpuje oczywiście listy. Jednak chciałem ci tym artykułem uświadomić przede wszystkim, że podwyżka zależy nie tylko od standardowego „bądź dobry w tym, co robisz”. Podwyżka jest za każdym razem grą między pracownikiem i jego szefem.

Grą, w której wcale nie jest powiedziane, który z nich ma mocniejszą pozycję. Brzmi dziwnie?

Wielokrotnie byłem w sytuacjach, których pracownik prosił o podwyżkę w momencie, kiedy od jego pracy jeszcze przez miesiąc wiele zależało. I wtedy byłem pod ścianą i na tę podwyżkę musiałem się zgodzić.

Równie wiele razy decydowałem się nie dać podwyżki dobremu pracownikowi. Takiemu, który miał kwalifikacje i obiektywnie na podwyżkę zasługiwał. Dlaczego? Z powodów, o których napisałem powyżej. Zazwyczaj dlatego, że nie pracował w ważnym dziale, albo i tak wiedziałem, że lepszej pracy nie znajdzie.

Wiem, że to wszystko brzmi trochę brutalnie. Ale moim zdaniem każdy pracownik powinien wiedzieć, jak taka gra się toczy. Zarówno po to, żeby wiedział, kiedy może dostać więcej, jak i – kiedy lepiej odpuścić.