Zakładanie wymarzonej firmy nie musi się wcale udać. Szczególnie w przypadku pierwszej firmy jest całkiem spora szansa, że Ci się nie powiedzie. To wcale nie powód, by rezygnować. W końcu Ci się uda. Ale co zrobić, żeby nie zostać zakładnikiem swojego nieudanego pomysłu?
Ten artykuł nie będzie w hurraoptymistycznym tonie. Ale na stronie O mnie obiecałem, że będę pisał uczciwie – więc i taki wpis też się tu musi znaleźć.
Pana X poznałem kilka lat temu, kiedy szukałem podwykonawcy do Berrolii. Na oko był przed sześćdziesiątką. Szył skórzane paski dla dużych marek. Chwilę rozmawialiśmy i opowiedział mi swoją historię. Był dzieckiem sukcesu lat dziewięćdziesiątych. W szczycie zatrudniał prawie 200 osób i szył portfele, paski i galanterię skórzaną. Odbiorcy brali towar na pniu. Potem przyszedł kryzys jeden, drugi, konkurencja z Chin i w końcu bankructwo. Teraz zatrudnia jedną osobę, działa na granicy przeżycia i jakiekolwiek opóźnienie płatności faktury na 10 tysięcy jest dla niego zagrożeniem egzystencji.
Z racji wieku innego zawodu się już nie nauczy. Oszczędności, jak widziałem, raczej nie odłożył. Były przedsiębiorca, przywykły do rozkazywania innym, też raczej nie jest wymarzonym pracownikiem dla innego pracodawcy. I tak sobie wegetuje.
To wcale nie jest nietypowy scenariusz. Im więcej poznaję przedsiębiorców po pięćdziesiątce, tym więcej takich przypadków widzę.
Czy warto prowadzić firmę?
Prowadzenie firmy może być Twoją przygodą życia. Może być źródłem pieniędzy w takiej skali, o jakiej nawet nie myślisz, pracując na etacie. Ani chwili nie żałuję, że zdecydowałem się na tę ścieżkę.
Tak przy okazji: napisałem książkę. Jeżeli masz więcej niż 10.000 zł oszczędności, jej przeczytanie Ci się opłaci
Majątek jak skała. Jedyna książka o tym, jak w praktyce ochronić swoje oszczędności przed inflacją. Same konkrety. Bez ściemy
Przedsiębiorczość, poza pieniędzmi, dała mi jeszcze wiele innych rzeczy. Przede wszystkim – zupełnie inny stosunek do świata. Ale o tym napiszę kiedy indziej.
Teraz ważne jest co innego. Zanim rzucisz etat i założysz firmę, przemyśl swoje opcje na każdym etapie. I na każdym etapie bądź przygotowany na to, że trzeba będzie odpuścić. Jeżeli cały Twój pomysł na życie opiera się na założeniu długiego pasma sukcesów – masz szanse być jak X, o którym opowiedziałem.
Mówi się, że często wychodzi dopiero drugi lub trzeci pomysł na biznes. Jednak żeby tak było, potrzebna jest strategia przetrwania, kiedy coś nie wypali. Dzisiaj przedstawiam taką strategię. Oby nie była potrzebna!
Strategia #1. Na wypadek, kiedy biznes nie wyjdzie
Przede wszystkim potrzebna jest strategia na wypadek, kiedy firma w ogóle nie wypali. Znakomita większość firm upada w krótkim czasie z jednego powodu – nikt nie chce kupować tego, co mają do zaoferowania. Albo kupujących jest zbyt mało, żeby marża wystarczyła na pokrycie stałych kosztów – i żeby jeszcze Tobie starczyło na życie.
Nie każdy pomysł na biznes jest dobry. Jak znaleźć właściwy? Zrobiłem o tym krótki kurs PERFEKCYJNY pomysł na biznes.
To, że firma nie wychodzi, wiadomo przeważnie po roku. Tyle mniej więcej trzeba, żebyś się przekonał, czy pomysł jest dobry – i czy masz niezbędne atuty żeby go zrealizować.
Jeżeli chcesz sobie na to pytanie odpowiedzieć od razu, nie czekając roku, wypełnij Smart Business Canvas. Jest to jednostronicowy biznesplan, dostosowany do polskich warunków, który pozwoli Ci szybko odpowiedzieć sobie na pytanie, czy masz wszystko co niezbędne do rozpoczęcia biznesu.
Żeby przeżyć ten rok, potrzebujesz pieniędzy. Proste.
Jeżeli odchodzi z etatu i nie masz innych źródeł dochodu, to musisz mieć pieniądze na przeżycie roku. Jeżeli nie odchodzisz – wtedy jesteś w bardziej komfortowej sytuacji. Wtedy Twoja poduszka finansowa powinna wystarczyć na same koszty biznesu, bo zakładam, że z dochodów z pracy sfinansujesz swoje życie.
Tak czy owak, trzeba mieć zaplanowany budżet na ten rok. I musi się on spinać nawet w wariancie, kiedy nie znajdziesz ani jednego płacącego klienta.
Inaczej – potrzebna jest poduszka finansowa, która pozwoli Ci przetrwać na minimalnym poziomie nawet, gdy sprawy pójdą naprawdę źle.
A przy okazji... Na tym blogu piszę sporo o zakładaniu firmy. Sam założyłem od zera firmę Berrolia, która robi wypasione samochodowe uchwyty na telefon.
Strategia #2. Na wypadek, kiedy biznes wyjdzie
Marcin był informatykiem. 10 lat temu postanowił, że ma dosyć i zaczął robić eleganckie portfele i paski. Jednak w ostatnich dwóch latach konkurencja ze strony podobnych „hipsterskich” producentów mocno się nasiliła i zaczęły być problemy ze sprzedażą. Na tyle duże, że zyski z firmy przestały wystarczać na życie. Marcin był wtedy jeszcze przed czterdziestką i udało mu się wrócić do zawodu. Wymagało to douczenia się wielu rzeczy, ale jemu się udało.
Nie zawsze musi się udać taki powrót. Znam wielu przedsiębiorców po pięćdziesiątce, których dotknęła klątwa własnej firmy. Najpierw zaharowali się do granic możliwości, a potem już nie byli w stanie przeskoczyć samych siebie i ich firmy umierają. W tym wieku nie nauczą się już nowego zawodu – i są w kropce. Szczerze im nie zazdroszczę.
Moja firma od projektów unijnych była dużym sukcesem. Była wręcz podręcznikowym przykładem sukcesu. Jednak po niecałych 10 latach wyczerpał się jej model biznesowy, bo radykalnie zmieniły się warunki. Zmieniły się przepisy, a w efekcie mocno spadły marże. Prowadzenie dużej firmy straciło sens.
Obecnie nadal można żyć z projektów unijnych, ale raczej jako freelancer. W mojej ocenie w tej branży jest teraz raczej miejsce dla freelancerów, niż na większe firmy, które zatrudniają pracowników i żyją z marży.
Wariant przed czterdziestką
Tak się może też wydarzyć w Twojej firmie, nawet jeżeli w pierwszym etapie osiągniesz sukces. Firma nie żyje wiecznie. Jeżeli Twój pomysł na biznes zadziałał, to ciśnij ile się da. Bo za kilka lat może się zmienić rynek, może wejść konkurent albo zwyczajnie duży klient Ci nie zapłaci i staniesz się niewypłacalny.
Wtedy dobrze mieć plan B: plan znalezienia sobie innego zawodu. Może to być powrót do tego, co wcześniej robiłeś. Trzeba się wtedy liczyć z koniecznością doszkolenia, jak również z zaczynaniem na niższych stanowiskach, niż to z którego odchodziłeś.
Taki plan ma tym większe szanse powodzenia, im jesteś młodszy. Czterdziestka jest takim umownym momentem, kiedy pracodawcy zaczynają już trochę inaczej patrzeć na kandydatów. Ludzie młodsi niż magiczne 40 to są nadal osoby poszukujące, uczące się, wybierające zawód. Wtedy Twoje kilkuletnie doświadczenie w prowadzeniu firmy nie musi być traktowane jako wada. Raczej jako doświadczenie na stanowisku menedżerskim.
Strategia po czterdziestce
Jest jednak taki moment, kiedy przekwalifikowanie się staje się coraz trudniejsze. Nie zawsze ten moment wypada w okolicach czterdziestki. W przypadku wielu osób jest to znacznie później. Czasem jest wcześniej. Jednak każdego dopada prędzej czy później choroba zwana peselozą.
Jeżeli jesteś już po czterdziestce, dwa razy zastanów się, jaki jest Twój plan zawodowy, jeżeli Twoja firma skończy się np. po pięciu latach działania. Możesz mieć wtedy np. 55 lat. Czy zaryzykujesz tworzenie od zera kolejnego biznesu? Czy dasz radę wrócić na etat?
Po czterdziestce dłuższe doświadczenie w prowadzeniu firmy będzie raczej odbierane jako wada. No bo jest to człowiek, który ma nawyk rozkazywania innym. Może próbować znowu odejść i założyć konkurencyjną firmę. Wielu pracodawców nie zaryzykuje zatrudnienia kogoś takiego.
Drogi Czytelniku, nie znam Cię i nie będę tu udzielać ostatecznych rad, jak jakiś kołcz ;). Jednak ja po czterdziestce nie zaryzykowałbym całkowitego odcięcia się od dotychczasowej pracy. Może da się ją wykonywać na pół etatu? Może można wynegocjować elastyczne godziny pracy i wygospodarować czas, żeby równolegle prowadzić firmę?
Jednak scenariusz, w którym człowiek po czterdziestce całkowicie pali mosty w swoim dotychczasowym zawodzie i idzie w nieznane zakładać firmę wydaje mi się bardzo ryzykowny. Jak dla mnie – zbyt ryzykowny.
Dla wyjaśnienia – na moment pisania tego tekstu mam 42 lata :).
Najważniejsza strategia
Najważniejsze dla mnie jest w tym wszystkim – żeby być przygotowanym na różne scenariusze. I nie wieszać swoich wszystkich planów życiowych na jednym gwoździu – tym z napisem „pełny sukces”.
Biznes może się zwyczajnie nie udać. Może Ci się udać dopiero za drugą lub trzecią próbą. Wtedy warto mieć scenariusz awaryjny, który pozwoli Ci w spokoju przetrwać i testować kolejny pomysł.
A co Pan proponuje w momencie, kiedy zaczęłam biznes tuż przed 40 (kolejny, trochę mądrzejszy niż poprzedni), ale idzie nie na tyle dobrze, by się z niego w pełni utrzymać, ale na tyle dobrze, by mieć nadzieję. Tylko że ciągle jestem zaharowana i ciągle coś nade mną wisi i ciągle wiem, że gdyby zrobiła to i to, to już by było, a ciągle nie mam czasu zrobić tych rzeczy :(. I tak mam już tyle lat co Pan i dalej nie wie, czy rzucać i szukać etatu (szkoda dzieła), czy próbować dalej.
Dzień dobry,
Wielu rzeczy nie wiem o Pani życiu i o Pani firmie, dlatego to, co napiszę będzie pełne „jeżeli” i „gdyby”. Przede wszystkim, warto postawić sobie jasny cel: na czym Pani zależy? Na dużym i szybkim sukcesie finansowym? Na stworzeniu sobie w miarę niezależnego miejsca pracy, w którym będzie Pani pracować następne 25 lat? Bo firma to nie cel sam w sobie. To tylko narzędzie.
To jest o tyle ważne, że bardzo często działamy bez takiego celu. Zakładamy firmy nie po to, żeby coś konkretnego osiągnąć. Robimy to, skuszeni całą tą literaturą i artykułami o tym, jak to się fajnie żyje przedsiębiorcy. I że to fajnie mieć startup, bo to modne i sexy. I że z czasem przyjdą wielkie pieniądze i będziemy sobie siedzieć na Hawajach i sprawdzać stan konta.
I tak się czasami faktycznie dzieje. Ale bardzo rzadko. W zdecydowanej większości przypadków., jakie znam, właściciel firmy jest w stanie zarobić na przyzwoitą pensję, powiedzmy do 10 tysięcy miesięcznie dla siebie. Czasem jest w stanie zarobić 20-30 tysięcy miesięcznie, ale to już są pojedyncze przypadki i spore sukcesy.
Nie wiem, ile zarabia Pani firma, ale przypuszczam, że nie osiąga Pani takich kwot. Skoro „nie może się Pani z tego w pełni utrzymać”, to pewnie nie jest tak dobrze. Pytanie, ile już to trwa. 2 lata? 3 lata? Na oko bym powiedział, że jeżeli 2 to już jest dzwonek alarmowy. Powinien może już dać do myślenia, czy sam pomysł jest dobry.
Pisze Pani, że to nie jest pierwsza firma. Zakładam więc, że nie popełnia już Pani elementarnych błędów. Więc jeżeli po 2 latach firma nie jest w stanie zarobić na Pani utrzymanie, to prawdopodobnie z obecnym pomysłem na biznes jest coś nie tak.
Pisze Pani o rzeczach, które mogłyby podnieść firmę na wyższy poziom. Ale skoro nie ma Pani na nie czasu, to znaczy że podstawowa działalność jest zbyt pracochłonna. Model biznesowy powinien być tak poustawiany, żeby właściciel miał co najmniej jedną trzecią czasu na myślenie, przewidywanie i rozwijanie firmy. Inaczej staje się kieratem bez perspektyw.
Gdybym był na Pani miejscu dałbym sobie jeszcze pół roku z jasnym celem, że firma ma w tym czasie zacząć zarabiać na Pani utrzymanie. Niech to będzie sprint. Jeżeli nie wystarczy Pani czasu, może warto przeznaczyć z tysiąc złotych na wynajęcie dobrej wirtualnej asystentki. Taka osoba uzupełni za Panią „ogony”, wszystko to, co czeka „od zawsze” na zrobienie. Jakby co, służę sprawdzonymi kontaktami do dwóch takich osób.
Jeżeli po pół roku nadal nie będzie odpowiedniego zysku, może warto podjąć decyzję, że pomysł nie zadziałał. Tak po prostu czasem bywa. Zawsze namawiam do szybkiego działania – sprawdzenia pomysłu jak najmniejszym kosztem, a jak nie działa, porzucanie go bez sentymentu. Koniec firmy to nie koniec świata. W życiu jest jeszcze wiele ważnych rzeczy. Oczyszczenie się ze złych pomysłów pomaga stworzyć przestrzeń na dobre.
Co do wieku i ewentualnego powrotu na etat, to nie bałbym się takiego scenariusza. Pracując na etacie pozna Pani nową branżę od środka. Zobaczy Pani, czy tam są może jakieś potrzeby. I wtedy może przyjdzie do Pani nowy, lepszy pomysł.
I w ogóle, to bardzo dziękuję za komentarz. Jeżeli moja odpowiedź i artykuł zainspirują Panią do lepszego działania, to znaczy, że prowadzenie tego bloga ma sens.
Pozdrawiam serdecznie
Michał